Czy to prawda, że…
„Jeżeli ludzie się kochają, to wiedzą o sobie wszystko”.
Ależ to romantyczne, prawda? Taka jedność serc i umysłów, że nie trzeba niczego wyjaśniać ani przypominać…
A jeśli nie wiesz, nie pamiętasz, nie domyślasz się – to znaczy, że nie kochasz?!
Stop! Nie idźcie tą drogą!
Takie postępowanie jest poważnym zagrożeniem dla związku. On/ona nie mówią o swoich pragnieniach, uczuciach, myślach. Ponieważ „o tym się nie mówi”, „to przecież oczywiste” oraz „on/ona powinien/powinna wiedzieć”.
W rezultacie nie rozmawia się o ważnych sprawach w związku, na przykład o pieniądzach albo o seksie.
Możliwe, że nie rozmawia się też o mniej ważnych sprawach, na przykład o tym, gdzie on/ona wolą spędzić wakacje albo czy on/ona woli pomidorówkę z ryżem czy z makaronem.
Z tego romantycznego przekonania rodzą się nieporozumienia, niedomówienia a potem pretensje i żale.
I chociaż szczerość „do bólu” nie jest najlepszym sposobem na zbudowanie dobrego związku, to brak jasnej komunikacji także nim nie jest.
Jak mówiła Virginia Satir: „Jest pewne w stu procentach, że przyszłych małżonków coś będzie ze sobą łączyło. Ale równie prawdopodobne jest, że będą się też różnili. (…) bez względu na to, jak bardzo się nawzajem kochamy, to uczucie nie daje nam żadnej wiedzy na temat na przykład upodobań kulinarnych partnera”.
Co na to można poradzić⁉
Rozmawiać ze sobą! Mówić i być słuchanym, słuchać i zachęcać do mówienia. A domyślanie się i snucie przypuszczeń zostawić wróżkom.