Czytasz nudne lektury, piszesz wypracowania „na brudno”, wypełniasz ćwiczenia? A na zebraniach rodziców przysięgasz, że Twój pierwszoklasista naprawdę tak pięknie pisze?
Jeśli tak robisz, zapewne masz dobre intencje. Chcesz, żeby Twoje dziecko miało dobre stopnie. Bo jeśli będzie miało złe, to znaczy, że jesteś kiepskim rodzicem?
- Jeśli odrabiasz lekcje za swoje dziecko, to utrudniasz mu możliwość uczenia się, popełniania błędów i ich poprawiania, utrudniasz mu doświadczenie konsekwencji swoich działań.
Pisząc wprost: blokujesz jego rozwój. - Dwója nie jest końcem świata, jeśli dziecko wie, dlaczego ją dostało, co zrobiło nie tak i w jaki sposób może ją poprawić.
Piątka jest dramatem, jeśli na tę ocenę zapracował rodzic.
Uwierz, że w szkole wcale nie chodzi o oceny, nawet jeśli wszyscy tak twierdzą. Ważniejsze jest to, by dziecko poznało siebie, swoje talenty i ograniczenia, swoje możliwości i trudności; by nauczyło się relacji z różnymi ludźmi, związków przyczynowo-skutkowych, by zbudowało stabilne poczucie własnej wartości i sprawczości.
Szkoła nie jest Twoją robotą, bo Ty już do szkoły chodziłeś/aś.
Jeśli Twoje dziecko potrzebuje wsparcia czy pomocy, daj mu je. Ale nie myśl za nie.
Daj mu szansę zrobić pracę domową po swojemu i zostać za nią ocenionym. A potem o tym porozmawiajcie.